Posty

Czy ludzie to jeszcze istoty rozumne?

  Aby zbytnio nie przedłużać, bo przecież nikt nie kliknął tego posta żeby sobie wstęp poczytać, to wprowadzę was bardzo znanym przysłowiem. Uważaj komu ufasz. Nie każdy jest godny zaufania. Nawet jeżeli znacie się od lat. A jedna skaza potrafi zrujnować nawet najlepszą znajomość i dobrze zapowiadającą się współpracę. Bez przedłużania, dziękuje moim patronom za wsparcie. Zapraszam i życzę miłego czytania. A wszystko zaczęło się zupełnie niepozornie parę lat temu. Klasycznie w środku tygodnia, w jeden z najmniej handlowych dni policzyłem gotówkę w sejfie, zapakowałem do koperty i wyszedłem, zostawiając sklep pod opieką zaufanego pracownika. Oczywiście poszedłem wpłacić pieniądze na konto, a ponieważ siedziba banku jest dosłownie po drugiej stronie ulicy, to dotarłem tam po minucie. Na miejscu nie czekałem długo, nigdy w zasadzie nie ma tam kolejek, usiadłem przy stanowisku, przekazałem pieniądze do wpłaty, podpisałem wszystkie kwity, uścisnąłem rękę pracownikowi banku i wyszedłem. Proce

Oszuści są wszędzie

  Co według was jest najbardziej stresującym aspektem w pracy? Upierdliwy Szef? Monotonne i nudne obowiązki? A może współpracownicy, którzy z braku lepszego zajęcia uprzykrzają życie innym. Może was zdziwię, ale to nie jest jeszcze najgorsze. Oczywiście wszystko to również może dać się we znaki, ale to jeszcze nic, przy pracy z klientem. Ona sama w sobie nie jest stresująca. Mnie to osobiście nawet relaksuje, bo lubię rozmawiać. Sytuacja obraca się jednak o sto osiemdziesiąt stopni, gdy w rozmowie klient jawnie ma pracownika w czterech literach i daje mu to wyraźnie odczuć każdym słowem, jakie wypowiada. Jeśli mam być szczery, to chyba najgorszy wstęp jaki do tej pory napisałem. Robiłem podejście chyba z dziesięć razy, ale mój mózg jakoś nie chce wykrzesać z siebie tej odrobiny wysiłku po całym dniu pracy, żeby napisać wstęp. Bo tak, jeśli kogoś to interesuje, najpierw piszę całą historię, a potem na jej podstawie tworzę jej krótki opis. Od taka sztuczka, może jeśli ktoś planuje równie

Po co kombinować, skoro można inaczej

  Czy można zrobić awanturę o rower, który ledwo co został kupiony, a już się rozkraczył? Jak najbardziej, stwierdziłbym wręcz, że w takiej sytuacji awantura jest wręcz wskazana. Zwłaszcza gdy sprzedawca obiecywał, że rower jest w pełni sprawny i gotowy do jazdy. Czy będzie to kolejna historia o niesprawnym rowerze? Otóż nie. Tym wstępem chciałem oszczędzić czas wszystkim, którzy kliknęli w ten post i nie wiedzieli, że jest to kolejna część sagi z serwisu rowerowego. Formalności mamy za sobą, a więc przejdźmy teraz do konkretów. Może niektórych zaskoczę, ale handel rowerami nie opiera się tylko na sprzedaży i naprawie tych jakże popularnych pojazdów sportowych. Równie ważne, jak nie ważniejsze, jest posiadanie w swojej ofercie tego, co jazdę na tym rowerze może umilić. Jakiś uchwyt na telefon, może okulary przeciwsłoneczne albo stopka rowerowa. Niezależnie od tego, co się kupuje, jest to coś prostego i nieskomplikowanego, więc na logikę nie da się zrobić o to żadnej awantury, prawda? J

Święta kradzież

  Już wielokrotnie pisałem o tym, jak perfidni i bezczelni potrafią być złodzieje. Dla wielu z nich, nie wiadomo czemu, przywłaszczenie sobie cudzej własności to za mało i dodatkowo muszą jeszcze wejść z kimś w dyskusję na temat swoich praw, jakie posiada każdy “uczciwie zarabiający” obywatel. Przyłapani na kradzieży krzyczą, wyzywają i obrażają, często już w obecności kogoś, kto ma realnie prawo zakuć ich w kajdanki. Jak więc bronić się przed takimi ludźmi, skoro nawet więzienie im niestraszne? Działać na własną rękę? Można, ale według mnie nie będzie to skuteczniejsze. Zgłaszać do skutku? Co z tego, skoro ci ludzie niczego się nie uczą i jedynie więzienie jest w stanie ich powstrzymać przed kradzieżami. W dodatku po wyjściu na wolność i tak wracają na drogę przestępczą. Publikować wizerunek? Nie jestem ekspertem od prawa, ale z tego co wiem, jest to nielegalne. Jak teraz czytam to co napisałem, to stwierdzam że strasznie depresyjnie zacząłem, więc może czas najwyższy odwrócić nastrój

Jak się oszukuje w internecie

  Wbrew wszelkim pozorom nie będzie to historia o tym, jak zamówiłem telefon z aliexpress a zamiast niego dostałem kartę pamięci. Coś takiego nie ma prawa się wydarzyć, bo jest zbyt absurdalne. Nie mniej jednak pomyłki w zamówieniach się zdarzają i wcale nie trzeba robić zakupów przez internet na drugim końcu świata, żeby dostać nie to co trzeba. Czasem wystarczy zamówić pizzę w sobotni wieczór i zamiast upragnionego włoskiego placka z podwójnym serem trzeba zadowolić się hawajską z ananasem.I to już jest historia z życia wzięta, ale nie o tym dzisiaj. Ostatnio sporo czytałem w komentarzach, że już po kilku pierwszych zdaniach, a niektórzy nawet po samym tytule, wiedzą już, kto pisze. Tak, to kolejna część sagi z serwisu rowerowego, a dzisiaj chciałbym wam opowiedzieć o, tu niespodzianka, źle wykonanych zamówieniach. I jeśli ktoś sobie teraz pomyślał “Boże Jedyny, nudniejszego tematu już się dało wybrać” to chyba nie zna mnie za długo. Bo moje życie jest jak sitcom i każde dziwne, niet