Historia jak z jakiejś pasty

Mam dla was historię, którą opowiedział mi mój znajomy.

Starałem się zrobić ją tak krótko, jak tylko się dało, żeby każdy mógł ją przeczytać ku przestrodze dla siebie i swoich bliskich.

Zabrzmiało może strasznie, ale bez obaw, flara odzwierciedla to, co tu się wydarzy. O ile mnie mało co bawi do łez, tak ta historia sprawiła, że po pół minucie śmiania się do rozpuku straciłem głos i jedynym, co mogłem robić, to walnąć głową o stół, a następnie nie odrywając jej kilka razy na sekundę uderzać z pięści w blat, płacząc przy tym jak na dobrej komedii filmowej.

Ale dobra, co się w ogóle wydarzyło?

Mam dobrego znajomego, dla zachowania anonimowości powiedzmy, że ma na imię Antoni. No więc Antoni ma dwadzieścia osiem lat i pracuje jako mechanik motocyklowy, ma narzeczoną, z którą niedługo bierze ślub, mieszkanie i ogólnie wiedzie mu się dobrze. Ale jego życie ma mroczną kartę, jaką jest rodzina.

Musicie wiedzieć, że rodzice Antoniego to są typowi polscy ludzie pochodzący z małych miejscowości wiejskich. Dla spokoju dodam, że mieszkają również na wsi. Są to ludzie którzy są zawsze nieomylni, wszystko wiedzą najlepiej, wszystko robią najlepiej, znają każdy temat i chętnie się wypowiadają i tak dalej. Najważniejsze jest w ich przedstawieniu to, że pochodzą oni z tej grupy społeczeństwa, która jest święcie przekonana, że każda praca polegająca na siedzeniu za biurkiem to jak wygrana na loterii. A największym osiągnięciem dla człowieka jest praca jako prawnik lub lekarz.

Jak możecie się spodziewać, Antoni nie podzielał ich zdania.

Rodzice cisnęli go już od podstawówki, że ma się uczyć, ma mieć same szóstki, świadectwa z paskiem i iść do liceum, żeby potem zdać maturę, trafić na dobre studia i zostać lekarzem. Opis pochodzi od niego jak coś, bo rodzice naprawdę powiedzieli mu, że ma ( ma, nie powinien ) iść na medycynę. Powód? Na bank każdy z was to słyszał - ,,Bo tam się nie narobisz, a zarobisz. Chcesz całe życie wory targać, żeby ci wszystkie dyski wypadły?"

Jak możecie się spodziewać, Antoni poszedł zupełnie w innym kierunku. Po gimnazjum wybrał zawodówkę na kierunku ,,mechanik samochodowy", potem poszedł do pracy w warsztacie motocyklowym.

Małe sprostowanie, bo nie każdy może się teraz zgadzać z jego wyborem życiowym. No bo jak to, mieć możliwość bycia lekarzem, a zamiast tego ktoś woli babrać się w smarach? No właśnie tak jest. Nie każdy chce studiować, niektórzy wolą pracę bardziej techniczną i jeśli ktoś umie to robić, lubi to, to co stoi na przeszkodzie, żeby robić to zawodowo i na tym zarabiać.

A musicie wiedzieć, że Antoni mało na tym nie zarabia. Może nie tak jak lekarz, ale stać go, żeby co roku wymieniał motocykl na nowy.

Na marginesie dodam, że to u niego kupiłem i serwisuje na bieżąco swojego Rometa.

Czy to historia o tym, że rodzicie wydziedziczyli go i zostawili na bruku, a ja teraz pokażę wam historię w stylu ,,od zera do milionera"? Nie, bo teraz przechodzimy do najważniejszego.

Antoni ma również siostrę. Ich rodzice dla niej również zaplanowali studia i karierę, jednak już nie jako lekarz, a prawnik. Powiedzieli jej coś w stylu ,,pójdziesz na studia, a my będziemy ci płacić", gdy zdecydowała się wybrać liceum. Czy poszła na studia prawnicze? Tak.

Od czasu pójścia na te studia minęły trzy lata. Przez ten cały czas, dosłownie na każdym zebraniu rodzinnym Antoni musiał wysłuchiwać wywodów na temat swoich decyzji życiowych. Tłumaczenia, że ze swojej pracy wyciąga niezłe pieniądze, że to nie jest tak męczące jak się wydaje i że robi to z pasją i zaangażowaniem można było równie dobrze spuścić w kiblu. Rodzice zawsze mieli jedno i to samo do powiedzenia - ,,Teraz jest ci dobrze, a co będzie na starość?" Okazjonalnie dostawał też grzeczne upomnienie, że dopóki nie ma dzieci, to jeszcze nie jest za późno zrobić maturę i iść na studia.

Facet potrafiący złożyć motocykl z części od kosiarki non stop musiał wysłuchiwać, że jest nieudacznikiem, bo nie ma papierka ze studiów.

I oczywiście zawsze, ale to zawsze, na wszystkich tego typu spotkaniach, gdzie było więcej osób niż ich czwórka, musiano najpierw zmieszać Antoniego z błotem, a następnie jako wzór pokazać jego siostrę jako ideał człowieka sukcesu. Gadanie o tym, że Antoni powinien brać z niej przykład, trwało po kilkadziesiąt minut.

Sam Antek przyznał się, że jeździł na wszystkie spotkania motocyklem tylko po to, żeby nie musieć pić. Bo gdyby się napił, to by naprawdę komuś przyłożył. I najpewniej byłby to sam ojciec, bo akurat on potrafił nie tylko wytykać mu, że pracuję na warsztacie, ale otwarcie i bez skrępowania się z tego śmiać. Czemu? Bo ojciec obiecał mu opłacenie studiów i mieszkania, a on mimo to wolał kręcić śruby w kołach.

Ale to wszystko skończyło się w ubiegłym tygodniu.

Antek, jak już wspomniałem, niedługo bierze ślub. A jak ślub, to wieczór kawalerski. A że w naszym mieście większość barów nie nadawała się do świętowania czegoś takiego, razem z paroma znajomymi pojechali do Łodzi.

Pech chciał, że akurat tam również studiowała jego siostra.

I co, teraz napiszę wam, jak to Antek z kumplami poszli do klubu ze striptizem i tam zastał swoją siostrę wyginającą się na rurze do pole dance z banknotami stuzłotowymi wetkniętymi w różne części ubrań? No bez przesady. Gdyby tak się stało, ta historia by tu nie trafiła, bo byłaby zbyt ekstremalna.

Ale to, co Antoni zobaczył sprawiło, że nogi się pod nim ugięły. A był już lekko podchmielony, jak to ujął.

Ci, którzy czytają moje posty od jakiegoś czasu mogą pamiętać, że kiedyś wstawiałem historię o ludziach, którzy proszą o pieniądze i opowiadają jakąś ckliwą historyjkę o wyrzuceniu z mieszkania, niechcianej ciąży, ucieczką przed agresywnym chłopakiem lub dziewczyną, wyjściu z więzienia i braku pieniędzy na bilet powrotny do domu i takie tam.

No to okazało się, że siostra Antoniego należy właśnie do takich ludzi.

Antek wraz z kumplami siedzieli sobie przed barem popijając chmielowy napój, aż tu nagle któryś z jego kolegów zobaczył jego siostrę, która podchodzi do jakiegoś faceta na ulicy, coś do niego mówi, a następnie ten daje jej dziesięć złotych, na co ona podskoczyła z radości, jakby co najmniej ktoś się jej oświadczył.

Gdy to zobaczyli, najpierw zapadła kilkusekundowa cisza, a następnie w głowie Antoniego ułożył się chytry plan. Poprosił on jednego ze swoich kolegów, żeby podszedł do jego siostry i nagrał ją, gdy daje jej pieniądze.

Ten kumpel oczywiście to zrobił i zaangażował się w to trochę za bardzo, ale cel udało się osiągnąć. Antoni dostał taki materiał, że reszta wieczoru kawalerskiego nie mogła się równać do zabawy, jaka nastąpiła kilka dni później.

Oczywiście miało miejsce kolejne zebranie rodzinne. Imieniny którejś z jego ciotek czy coś takiego, ale mniejsza. Ważne jest to, że w około dziesięcioosobowym gronie znajdował się Antoni, jego siostra i ich rodzice. Czy zaczął się temat o wybitnie uzdolnionej córeczce i synu marnotrawnym? Tak. Ale tym razem zamiast siedzieć, Antoni wytoczył ciężkie działa.

Najpierw powiedział, że chciałby coś wszystkim pokazać i włożył pendriva do telewizora. Co było później, możecie sobie wyobrazić. Przedstawię tylko kontekst.

Na nagraniu była siostra Antoniego. Najpierw zaczęła ckliwą historię o tym, że rodzice wyrzucili ją z domu, bo ona chciała studiować prawo, a oni przymuszali ją do pracy w ich gospodarstwie. Potem powiedziała, że przyjechała do łodzi na studia, ale wyrzucili ją z uczelni po pierwszym roku, bo nie miała pieniędzy na dalszą naukę. Mieszkała najpierw w akademiku, gdzie pokój dzieliła z sześcioma innymi osobami, potem u chłopaka który ją bił, a od którego uciekła i teraz zmuszona była do spania w noclegowni dla bezdomnych. Na sam koniec powiedziała, że udało jej się znaleźć pracę przy zbieraniu truskawek w Holandii, ale musi tam sama dojechać i zbiera na bilet.

Napisałem też wcześniej, że kumpel Antoniego za bardzo się zaangażował. Zanim dał jej pieniądze zapytał, co właściwie studiowała i czemu ją wyrzucili. Na co ona odpowiedziała, że od dziecka chciała być prawnikiem, ale nie miała pieniędzy na naukę i musiała zrezygnować. Podobno pracowała na dwa etaty, jak twierdziła, i nie starczało jej czasu na naukę. Kumpel Antoniego zasugerował, że mogłaby podać rodziców o alimenty, ale ona tylko powiedziała, że już mają je zasądzone, tylko że ich nie płacą. Jakby tego było przyjaciel Antoniego poprosił o jakiś dowód tego, że faktycznie wyleciała ze studiów. Chyba nie był pierwszym, który o to zapytał, bo nie minęła chwila, a wyciągnęła z kieszeni legitymację studencką i pokazała, że nie była podbijana od dwóch lat. Jakby tego było mało miała też pisemko świadczące, że faktycznie przerwała naukę.

Przygotowana była na żebranie po całości. Jeszcze brakowało terminala do przyjmowania płatności kartą na wypadek, gdyby dobroduszny przechodzień nie miał gotówki.

Reakcja wszystkich zebranych była bądź co bądź bardzo interesująca. Antoni tylko stał ze skrzyżowanymi rękoma i patrzył, jak rodzice drą się na jego siostrę, która w panice próbuje się tłumaczyć. Próbowała mówić, że to jakiś fotomontaż, potem że to prowokacja była, wymyśliła naprędce jakąś bajeczkę o castingu do przedstawienia, o który udział poprosiła ją koleżanka i różne inne niestworzone historie, w które nawet dziecko by nie uwierzyło. W końcu, pod presją otoczenia wyznała, że przerwała studia, bo były faktycznie dla niej za trudne. Chciała wrócić do domu, ale życie w dużym mieście tak jej się spodobało, że nie chciała go przerywać. A potem, jakby upokorzenia nie było mało, bez żadnych ceregieli czy wyrzutów sumienia stwierdziła, że żebranie to nie jest wcale zły sposób na zarabianie pieniędzy, bo można zarobić a się nie narobić.

Tragikomiczne było to, że rodzice płacili jej za wynajem kawalerki, opłacali rachunki i przelewali pieniądze na życie.

Innymi słowy, wygodne i leniwe życie się dla niej skończyło. Ojciec Antoniego zaczerwienił się podobno tak bardzo, że inni uczestnicy spotkania w panice zaczęli szukać leków na obniżenie ciśnienia. Nawyzywał ją i darł się przez dobre pięć minut, a potem przyszedł czas na Antoniego.

Ale czemu Antek dostał opierdol od swojego starego? Bo pokazał nagranie przy wszystkich i teraz cała rodzina się dowie, że córka żebrze o pieniądze w obcym mieście, zamiast się uczyć.

Awantura trwała dobre dziesięć minut i zakończyła się dopiero interwencją policji. I całe szczęście, że przyjechali, bo zgodnie z relacji Antoniego, jeszcze chwila a w powietrzu latałyby meble. Na sam koniec, jeszcze w obecności funkcjonariuszy Antek ogłosił rodzicom i siostrze, że odwołuje ich zaproszenie na swój ślub. Powód? Skoro rodzice i siostra tak bardzo się go wstydzą, to on nie będzie się przed nimi płaszczył. Ojciec na to odparł, że w takim razie on ma oddać pieniądze za alkohol, który miał przygotowany na ten ślub.

Tu można dodać, że rodzice Antoniego w żaden sposób nie pomogli mu w organizacji tego najważniejszego wydarzenia w życiu. Serio, nawet groszem nie sypnęli, żeby pomóc synowi. Powody był dwa. Jeden - córka studiuje i trzeba ją utrzymać, chociaż później wyszło inaczej. Drugi - syn sam pracuje, chce mieć żonę, to niech pokaże, że umie ją utrzymać.

Jego ojciec zażądał zwrotu pieniędzy za alko, tylko że ten mistrz oszczędności nie kupił go, a sam zrobił. Na weselnych stołach miał pojawić się bimberek oraz nalewki i gdyby nie interwencja państwa młodych, do picia goście mieliby same bardzo wysokoprocentowe napoje. Bo takie trunki jak wino czy whisky Antek i jego narzeczona kupili za własne pieniądze.

No i Antek moim zdaniem pokazał klasę. Wyciągnął z portfela banknot pięciusetzłotowy, po czym przedarł go na pół, położył na stole jedną część i powiedział, że drugą połówkę dostanie pod warunkiem, że nie pojawi się na ślubie. Nie czekając na reakcję wyszedł, zamykając za sobą drzwi i słysząc, jak awantura rozkręca się na nowo.

I tu właściwie ta historia się kończy. Pamiętajcie, nie wytykajcie palcami kogoś tylko dlatego, że zakończył edukację na poziomie szkoły zawodowej, technicznej czy liceum. Każdemu należy się szacunek tak długo, dopóki sam na własne życzenie go nie straci.

Klasycznie w ostatnim akapicie proszę o strzałeczkę i komentarz, jeśli historia się podobała oraz o follow, a ja odwdzięczę się kolejnymi historiami.

To tyle ode mnie. Cześć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bezczelność pseudo-firm żerujących na młodych ludziach nie zna granic

Zbyt dużo majstrów szkodzi

Zło złem zwyciężaj - opowieść z serwisu rowerowego (ale nie mojego)