Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2024

Brak ostrożności nie wróży niczego dobrego

  Na bank każdemu kiedyś zdarzyło się kiedyś coś zepsuć. Czy to z powodu kijowego wykonania tego czegoś czy ze zwykłej nieuwagi, a czasem ze złości. To ostatnie jest szczególnie ciekawe, bo historie ze zniszczeniem lub uszkodzeniem czegokolwiek w przypływie złości zawsze bawią. Przynajmniej z perspektywy czasu. Chyba nie ma człowieka który nie uśmiechnąłby się pod nosem na wieść o tym, że ktoś rozwalił kontroler od PlayStation po przegranym meczu w Fife. Jeżeli uszkodzeniu uległo coś, co należało do nas, to właściwie problem rozwiąże się sam. Gorzej dzieje się, gdy ktoś dał nam coś na przechowanie lub pożyczył, a my przez przypadek to uszkodziliśmy. Dobre wychowanie nakazuje w takim przypadku naprawić lub odkupić to, co się zniszczyło, z tym chyba każdy się zgodzi. Tworzy się jednak kolosalny problem, gdy uszkodzeniu uległo coś, co ma dość sporą wartość. Zainteresowani? Jeśli tak, to zapraszam i życzę miłego czytania Oczywiście dziękuje moim patronom, Maurycemu oraz Jakubowi. A także o

Koło, dla którego nie było już ratunku

Pewnie kojarzycie tego mema z Januszem Nosaczem i podpisem ,,Ja temu mechanikowi Pasata nie dam. Raz dałem mu na wymianę klocków, a potem mi rozrząd pier…..". Jeśli myślicie, że tego typu specjaliści wiedzący wszystko najlepiej pojawiają się tylko i wyłącznie w tematyce samochodowej, to muszę was wyprowadzić z błędu. Z głowy mogę wymienić jeszcze takie branże jak budowlanka, wykończeniówka czy sport, spośród których na zaszczytnym miejscu powinna pojawić się piłka nożna, a zaraz za nimi skoki narciarskie Do szeroko pojętej wiedzy, jaką szczyci się każdy, powinno się jeszcze dołożyć mechanikę rowerową. Mnie osobiście zadowala wzrost zainteresowania tym tematem. Moim zdaniem fajnie jest wiedzieć, jaki jest stan techniczny tego, czym poruszamy się po drogach, a mam dziwne wrażenie, że rowery traktowane są nadal jak zabawki dla dzieci, na których można tak długo jeździć, dopóki się nie rozpadną. Ale to tylko moje zdanie. Faktem jest natomiast zwiększenie zainteresowania rowerami. Fa

Smutna historia roweru

Często słyszę takie stwierdzenie, że nie trzeba oddawać roweru do serwisu, bo naprawianie go jest proste, łatwe i szybko można się tego nauczyć. Generalnie jeśli ktoś ma smykałkę do prac technicznych to da radę sam lub z pomocą poradników internetowych wyklepać rower.  Wiedza ta jest szeroko dostępna i jeśli ktoś umie szukać, to ją znajdzie. Sytuacja nieco przybiera inny wymiar, kiedy ktoś nie bardzo potrafi używać narzędzi lub nie wie, jak szukać dobrych informacji w internecie. Najgorzej dzieje się, gdy taka osoba nie potrafi jednego i drugiego. Wtedy dochodzi do sytuacji popapranych i, nawet znalazłem nawiązanie do tytułu, smutnych. Jak niewiedza w połączeniu z wyznawaniem idei ,,znam się na wszystkim" może doprowadzić rower do stanu, może nie tragicznego, ale bardzo złego? Zaraz wam pokażę Zanim jednak przejdę dalej, chciałbym gorąco podziękować kolejnemu patronowi,  Avarikk, która jako druga postanowiła wesprzeć moją twórczość. Mam nadzieję, że moje historie z serwisu rowero

Nienawiść za nic

Tak, oto kolejna historia z serwisu rowerowego. Tym razem daje znać wystarczająco wcześnie, żeby każdy wiedział, w co wchodzi. Zgadza się, czytam wszystkie komentarze i wiadomości które piszecie, niezależnie od tego czy są one przychylne czy nie. Nim przejdę dalej - dziękuje mojemu patronowi Maurycemu za wsparcie. Mam nadzieję, że ta historia ci się spodoba. Jako że jestem osobą otwartą, rozmowną i lubiącą mieć kontakt z ludźmi staram się dogadywać z każdym. I to dosłownie z każdym, niezależnie od jego przekonań, sposobu ubierania się czy, co będzie ważne w tej historii, narodowości. Wśród moich znajomych znajduje się więc jedna osoba pochodząca z Azji, z którym kontakt mam właściwie od dziecka, a także trzy osoby pochodzące zza naszej wschodniej granicy. I żeby było zabawnie, to z każda z tych osób zna również pozostałych wymienionych, ale mniejsza z tym. Ważne jest natomiast to, że dwie z tych osób odwiedza dość regularnie mój sklep, a jedna z nich została bohaterem nie jednej,

Klient, który nic nie kupuje

Tym razem nieco spokojniejsza historia, bo nie chcę psuć wam majówki. Na bank zdarzyło wam się chodząc po galerii handlowej wchodzić do sklepów i nic nie kupować. Nie ma w tym nic złego, bo nie zawsze znajdzie się to, co akurat jest potrzebne. Sam też tak robię, bo jestem tym typem osoby, która musi obowiązkowo obejść ze cztery czy pięć sklepów, zanim podejmie decyzję o zakupie jednej konkretnej marynarki. Problem zaczyna się robić, kiedy ktoś taki staje się wyjątkowo męczący dla osób przebywających w danym miejscu. I to nie tylko dla pracowników, ale nawet klientów, którzy przyszli w spokoju zrobić zakupy, a nie wysłuchiwać monologu o tym, co jest lepsze a co nie nadaje się nawet na złom. Nie inaczej jest w sklepach rowerowych, gdzie z racji na coraz większe zainteresowanie tym sportem, jak grzyby po deszczu zaczęli pojawiać się specjaliści w tej dziedzinie. Ludzie, którzy wiedzą wszystko w tym temacie, potrafią przejechać swoim rowerem wartym tyle co dobre auto dwieście kilometrów dz