Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2023

Bo Pan źle doradził, dlatego proszę o zwrot - opowieść z serwisu rowerowego

Na pewno zdarzyło się wam kupić jakąś część, niezależnie do czego, która okazała się być niewłaściwa. Czy to do samochodu, roweru, komputera czy……. nie wiem, kosiarki. Co można zrobić w sytuacji, kiedy zakupiło niewłaściwą część zamienną? Oczywiście iść do sklepu i zwrócić lub odesłać, jeśli istnieje taka możliwość, po czym zakupić prawidłowy produkt. Można również uniknąć sytuacji, w której będzie trzeba coś zwracać w bardzo prosty sposób. Porozmawiać z kimś, kto zna się na rzeczy i pomoże dokonać właściwego wyboru, jeśli nam brakuje wiedzy. Problem zaczyna robić się w momencie, gdy komuś wydaje się, że się zna i wie lepiej. Co może wydarzyć się w takiej sytuacji? Przechodzimy do procesu opisanego w pierwszej kolejności, czyli zwracamy niepasującą część do sklepu. Proste? Proste. ALE, świat idealny nie istnieje. Kto z klientami pracował kiedykolwiek dłużej niż miesiąc ten wie, że istnieje odsetek ludzi nierozumiejących procesu zwrotu i jednej zasady, która jest obecna we wszystkich

Jak (nie) zwracać rowerów - opowieść z serwisu rowerowego

Bardzo dawno temu, to chyba nawet był mój pierwszy post, wspomniałem o tym, że mimo prowadzenia przez moją firmę sprzedaży artykułów przez internet, rowerów wysyłkowo nie sprzedaję. Pisałem wówczas o tym, że wiąże się to z pewnymi problemami, ale nie rozpisywałem się specjalnie na ten temat. I fakt, niektórzy wspominali o tym, że przecież to żaden problem zapakować i wysłać rower kurierem. No i z tym się zgodzę. Większego problemu z tym nie ma. Jest jednak jest coś, co skutecznie uniemożliwia mi realny zarobek na sprzedaży rowerów przez internet. Mianowicie, jest to niedbalstwo i głupota ludzka. Myślicie, że przesadzam? Gdyby było inaczej, po dziś dzień sprzedawałbym rowery w taki sposób. Jak można źle odebrać lub złożyć rower? Oto kilka z moich ulubionych przykładów. Klient w trakcie przecinania kartonu wbił nóż za głęboko i rozciął całą oponę. Klient przykręcił kierownicę odwrotnie, przez co hamulce nie działały poprawnie i cały czas przednie koło zatrzymywało się w miejscu Klien

Rower elektryczny, ale nie elektryczny??? - opowieść z serwisu rowerowego

Dawno już nie było niczego o rowerach elektrycznych, co nie? No więc czas najwyższy to zmienić. Zwłaszcza że są to urządzenia doskonale obnażającą ludzką głupotę. Nie przedłużając, zapraszam do historii i życzę miłego czytania. W moim sklepie są sprzedawane rowery elektryczne. Są to z reguły proste sprzęty do jazdy po mieście. Skupiam się przede wszystkim na modelach miejskich i trekkingowych, ponieważ to one są najbardziej popularne, jeśli chodzi o rower ze wspomaganiem elektrycznym. Górale, które stanowią największy odsetek rowerów sprzedawanych w Polsce, zwyczajnie średnio się sprawdzają gdy w grę wchodzi silnik. A ponieważ ja celuję głównie w osoby poruszające się rowerami w miastach, przez mój sklep przewija się tych jednośladów niezbyt dużo, prawie wcale, w porównaniu do pozostałych modeli. Dlatego nieco się zdziwiłem, gdy odebrałem telefon z informacją, że został u mnie zakupiony mnie rower górski z napędem elektrycznym. Osoba dzwoniąca powiedziała, że podczas jazdy przerzutk

Gdy władza uderza do głowy - opowieść z serwisu rowerowego

  Już kiedyś o tym wspominałem, ale dla osób nowych napiszę to jeszcze raz. Do mojego serwisu nierzadko przychodzą dzieciaki, głównie chłopcy w wieku od ośmiu do czternastu lat na szybką naprawę lub zakup czegoś do swojego roweru. I wbrew wszelkim pozorom jest to bardzo fajna grupa klientów. Miło patrzeć na młodych ludzi, którzy zamiast siedzieć w telefonach albo prześladować młodszych od siebie wolą wspólną jazdę po mieście. Dobra, bo pierwszy akapit a ja już zabrzmiałem jak stary dziad. Tak czy inaczej, z racji że moja firma ulokowana jest w pobliżu trzech szkół nie będzie dużym zaskoczeniem, że moi klienci chodzą właśnie do nich. A ponieważ ja i Monika, moja przyjaciółka i pracownik w jednym, lubimy dużo rozmawiać, to zawsze wychodziła pomiędzy chłopakami rozmowa. To, czego ja się dowiadywałem o życiu szkolnym było lepsze niż niejeden serial na Netflix'ie czy książka. Jeden z moich stałych klientów mówił nawet o dziewczynie, która mu się podobała. Tak nas tym skubany zainteres

Cichy wielbiciel mojej przyjaciółki - opowieść z serwisu rowerowego

Zastanawiałem się jakiś czas, czy wrzucać tę historie, bo głównie nie dotyczy ona mnie. Ale dostałem stosowne pozwolenie od mojej przyjaciółki na opisanie tej historii. Spokojnie, nikt nikogo nie pobił, nikt nikogo nie zabił, ale bohater historii był strasznie upierdliwy i niewychowany. Osoby czytające moje historie dobrze o tym wiedzą, a ci, którzy trafili tu pierwszy raz dowiedzą się teraz. W mojej firmie na stałe zatrudniona jest moja przyjaciółka Monika. Jest to kobieta bardzo inteligenta, pracowita, zaradna i bystra, więc świetnie daje sobie radę jako osoba zajmująca się zamówieniami internetowymi, obsługą klienta i drobnymi naprawami rowerów. Tak, kobieta w serwisie rowerowym. I wbrew wszelkim stereotypom jej wiedza i umiejętności niejednego faceta wpędziłyby w kompleksy. Zwłaszcza, że większość panów nie ma pojęcia, jak prawidłowo ustawić hamulce. A Monia wie. Z racji na to, że w firmie spotyka się przedstawicieli różnych warstw społecznych, w pracy tej trzeba mieć wysoką odp

Tytuł naukowy a osobowość - opowieść z serwisu rowerowego

Nie wiem jak wy, ale ja nigdy nie byłem na studiach. Nie to żebym się tym chwalił, bo chciałem na nie iść, ale ze względu na niespodzianki życiowe musiałem podjąć inne decyzje. Czy tego żałuję. Czasami tak, a czasami utwierdzam się w przekonaniu, że dobrze zrobiłem. W końcu nie byłoby historii z mojego serwisu, gdybym poszedł na księgowość. Kilkunastu moich znajomych studiowało, każdy inny kierunek, które nie były w niczym podobne do siebie, ale było coś, co je wszystkie łączyło. Każdy, dosłownie każdy student mówił mi, że ma jednego takiego wykładowcę, który potrafi zajść za skórę. Znajomy opowiadał mi, że jeden z wykładowców zabrania wnoszenia urządzeń elektronicznych na sale. Z pozoru brzmi to normalnie, ale akurat kumpel studiował grafikę komputerową (czy jakoś tak to się nazywa, nie znam się). Wyobraźcie sobie sytuacje, w której zawsze, przez cały okres trwania nauki musicie wszędzie taszczyć ze sobą laptop, żeby móc na nim się uczyć, ale do tego jednego gościa musicie mieć spe